Ohayo! Niespodzianka! Dzisiaj notka trochę wcześniej. W dodatku dedykowana. Dla czytelniczki która - mam wrażenie że tylko ona to czyta - mnie motywuje. Kimichi (´・ω・`) ten tekst choć nieco smętny dedykuje właśnie Tobie.
...
W tym samym czasie
Obudziło go pragnienie. Gardło miał zupełnie wysuszone, a w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Nie mógł więc poprosić nikogo o podanie choćby odrobiny wody. Każda próba sięgnięcia po szklankę z przezroczystą cieczą, która stała przecież tak niedaleko kończyła się falą bólu. W końcu dał sobie spokój. Ułożył się w miarę wygodnie i spojrzał przez okno. Widok nie był najciekawszy, ale nie można było się tego spodziewać w centrum miasta. Szare budynki nie działały pozytywnie na jego nastrój. Leżał tak patrząc na świat za szybą. Niewesołe myśli tłukły mu się po głowie. wiedział od dawna , że ojciec od dawna pragnie się go pozbyć,a innej rodziny nie miał. Czyli trafi do domu dziecka. Pewnie James był wniebowzięty kiedy mnie tu oddawał. Z drugiej strony gdyby to ojciec go tu przyniósł to na pewno zadawali by mu pytania i miałby kłopoty. Ciekawe. Przyniósł cz nie przyniósł? Zaczął się nad tym zastanawiać. Myślał na tyle intensywnie,że w niedługim czasie rozbolała go głowa. W końcu doszedł do wniosku, że dowie się wszystkiego później, bo teraz nie ma na to siły. Przymknął oczy i zasnął. Obudził się dużo później, zmęczony tamtymi wspomnieniami. Pragnienie było jeszcze silniejsze, język przepił się do podniebienia. W zasięgu wzroku nadal nie było nikogo. Mogłaby przyjść ta ruda pielęgniarka. Tylko czy ona na prawdę istniała czy tylko mu się śniła. Westchnął i spojrzał tak ja wcześniej w okno. Tym razem widok był troszeczkę inny- słońce wisiało nisko nad dachami sąsiednich budynków, a on mógł tylko obserwować jego wędrówkę. Cisza i samotność. Dużo czasu by pomyśleć i wyciągnąć właściwe wnioski. Bardzo przykre wnioski, które cisnęły do oczu łzy. W końcu w pełni sobie uświadomił swoją sytuacje. Był nikomu niepotrzebnym balastem. Nie miał do kogo, ani gdzie wracać. Do domu dziecka iść nie chciał. Z opowieści szkolnego kolegi wiedział jak takie instytucje funkcjonują w praktyce. Zostało tylko jedno wyjście. Złapał wenflon i szarpnął. Teraz rurka od kroplówki razem z wenflonem zwisała ze stojaka. Zebrał w sobie wszystkie siły, zagryzł wargę z bólu i sięgnął po szklankę z wodą. Ręce tak mu się trzęsły, że niemal wszystko wylał. Potłukł szklankę i z odłamków wybrał najostrzejszy. Przesunął ostrą krawędzią po nadgarstku i z rany wartko popłynęła krew. Znów spojrzał na oddzielony szybą świat. Gdybym tylko teraz mógł być w lesie… Chciał zobaczyć zachód słońca lecz z biegiem czau coraz trudniej było mu utrzymać powieki w górze. W końcu zabrakło mu sił i pozwolił im opaść. Chwilę później słońce skryło się za horyzontem.
...
Szła korytarzem w o wiele lepszym humorze niż kiedy wychodziła od chłopaka.
Przestała już gniewać się na Sarę. Spacer i zmiana ubrania dobrze jej zrobiły.
Teraz zmierzała do swojego tymczasowego lokum gdzie będzie
mogła spędzać dużo czasu z nastolatkiem. Otworzyła drzwi i w ułamku sekundy jej
nastrój zmienił się całkowicie. Stach ścisnął ją za żołądek. Widok był jak z
najgorszego koszmaru. Chłopak był blady i nieruchomy. Podeszła do niego jak w
transie i sprawdziła puls – słaby ale wyczuwalny. Wcisnęła przycisk i w mniej
niż minutę w sali zaroiło się od medycznego personelu. Ktoś ja odciągnął i posadził
na wolnym łóżku. Cały ten tłumek razem z pacjentem oddalił się w
pośpiechu. A ona znów czekała zdawało się całą wieczność na jakieś wieści.
Potem przywieziono chłopaka. Różnica w wyglądzie była niewielka. Pościel
została zmieniona i teraz na stojaku wisiał jeszcze jeden woreczek. Ubytek krwi był na tyle poważny, iż konieczna była transfuzja.