Witam i przepraszam za tak późne pory dodawania i za ten poślizg. Wcześniej zwyczajnie nie miałam czasu. To tyle ode mnie. Miłej lektury.
(Sara)
(Sara)
Jeśli czas miałby ludzka postać i charakter byłby najwredniejszą osobą na świecie. Gdy zwykle siadywała do papierkowej roboty wskazówki zegara wlokły się niemiłosiernie. Z kolei gdy dzisiaj chciała na dokumentacje poświęcić tylko niego ponad godzinę to leciał na złamanie karku. Minęły 3 godziny. Odkąd to spostrzegła jej humor uległ zmianie na gorsze. Miała ochotę przeklinać dosłownie wszystko co znajdowało się w jej polu widzenia, jednak tylko przeciągnęła się i przetarła zmęczone oczy. Wyszła ze swojego gabinetu. Swoje kroki skierowała do jednej z sal. W pomieszczeniu znajdowały się tylko dwie osoby. Jedna z nich swoją uwagę przeniosła na Sarę gdy tylko ta przekroczyła próg pomieszczenia. Druga z obecnych w pomieszczeniu osób była w tej chwili nieświadoma. Chłopak spał o wiele spokojniej niż gdy widziała go przedtem. Niestety ten wypoczynek trzeba było przerwać. Koniecznie musiały sprawdzić czy chłopiec w ogóle się obudzi po tym wszystkim. Obawy były uzasadnione. Organizm młodego człowieka znajdował się w nie najlepszej kondycji. Nastolatek był niedożywiony oprócz tego lekarze odkryli na jego ciele ślady świadczące o tym, że wcześniej był bity. No y jeszcze ostatnie przeżycia , a z tego wszystkiego co widziała przeszło dobę temu najgorzej mogła mu zaszkodzić ostatnia utrata krwi...Sara przysiadła na skraju łóżka pacjenta i cicho rzekła do rudowłosej kobiety.
- Spróbujmy go wybudzić.
(Susan)
Gdyby nie skrzypiące drzwi to nawet by nie zauważyła, że do sali ktoś wszedł. Ordynatorka była zaniepokojona. Susan widziała to w jej oczach. Kobiety znały się od dawna, Obie potrafiły dostrzec, że drugą coś dręczy. Sara była doskonałą aktorką, jedyne co ją zdradzało to oczy. Większości wydawało się, że doktor Smith to chodząca góra lodowa. Jednak prawda była zupełnie inna. Psycholog na słowa Sary drgnęła, wzięła głęboki uspokajający oddech i pochyliła nad łóżkiem. Spokojnym cichym głosem zaczęła wywołując go po imieniu
- Danielu. Danielu...słyszysz mnie? Daniel otwórz oczy. Chociaż spróbuj. Danielu... - powieki drgnęły i uchyliły się by natychmiast zamknąć. Oświetlenie najwyraźniej było zbyt ostre. Cierpliwie czekały. Chłopak zmęczonymi zielonymi oczami błądził po całym pomieszczeniu najwyraźniej usiłując odnaleźć zagrożenie. Gdy jednak przekonał się , że nic mu w tej chwili nie zagraża skupił się na niej. Sytuacja nie była łatwa, ale też nie nowa. Chciałaby nastolatka w jakikolwiek sposób pocieszyć, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Daniel w czasie, gdy ona rozmyślała jakby to tu "rozegrać", przymknął oczy i tak pozostał przez długie minuty. Wychodzi na to, że chłopak był zbyt słaby, by pozostać dłużnej przytomnym. Wstała powoli, zastane stawy wydały nieprzyjemny dźwięk. Jako pierwsza skierowała się do drzwi.
- Nie... Zostań...Proszę...tylko nie dotykaj - słowa wypowiedziane cicho, pełnym leku głosem zatrzymały ją w miejscu na kilkanaście sekund. Odwróciła się i usiadła ponownie na taborecie. Chłopak wyraźnie się uspokoił. zerknęła na Sarę. Ta z kolei tylko skinęła głową i wyszła. Zostali sami. Nastolatek ponownie przymknął oczy. O rozmowie nie mogło być mowy. Z braku lepszych pomysłów zaczęła nucić melodię pewnej piosenki. Miała nadzieję, że to choć trochę go uspokoi.
- Nie... Zostań...Proszę...tylko nie dotykaj - słowa wypowiedziane cicho, pełnym leku głosem zatrzymały ją w miejscu na kilkanaście sekund. Odwróciła się i usiadła ponownie na taborecie. Chłopak wyraźnie się uspokoił. zerknęła na Sarę. Ta z kolei tylko skinęła głową i wyszła. Zostali sami. Nastolatek ponownie przymknął oczy. O rozmowie nie mogło być mowy. Z braku lepszych pomysłów zaczęła nucić melodię pewnej piosenki. Miała nadzieję, że to choć trochę go uspokoi.
(jakiś czas później tego samego dnia - Susan)
Opadła na plastikowe krzesło naprzeciw biurka i bez żadnego skrepowania sięgnęła po kubek z kawą. Musiała zwilżyć wargi. Kobieta siedząca naprzeciwko oderwała spojrzenie od monitora i zapytała.
- Jak z nim?
Susan przełknęła ostatni łyk zimnej kawy.
- Jest źle. Nie spodziewałam się niczego innego. Potrzebuje wsparcia osoby dorosłej. Kogoś do kogo ma zaufanie, tylko...On nie ma nikogo takiego. Jego matka zmarła na raka 3 lata temu, dziadkowie nie żyją, wujostwo go nie chce, a ojciec zrobił mu to wszystko. - w miarę jak wymieniała jej głos cichł. Cała ta sytuacja była dla niej bardzo bolesna. Życie tego chłopaka było ciężkie. Systematycznie niszczył je człowiek który powinien być podporą. Niby była psychologiem, ale nie potrafiła "wczuć" się w skórę takiego człowieka. Takie rzeczy jak to co przytrafiło się Danielowi były wynaturzeniem.
- Ej słuchasz mnie?
- C..co ?
- Mówiłam, że skoro nie ma osoby która, by go wsparła ty musisz się nią stać.
- To będzie trudne i czasochłonne - zastanawiała się dalej - musiałabym być przy nim 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, a i tak nie jest pewne, że do niego ...
- Przestań marudzić. Jutro przeniosę go na izolatkę. Teraz nie mam na to czasu. Muszę zadzwonić - Sara podniosła słuchawkę, jednak po 10 sekundach z powrotem ją odłożyła. Wstała z za biurka, chwyciła ją pod łokieć i podniosła. To zadziwiające jaką siła dysponowała ta kobieta. Potem wyprowadziła za drzwi i je zamknęła. Susan została sama na korytarzu, kompletnie zdezorientowana. Chwile później drzwi gabinetu ponownie się otworzyły, a Sara w momencie dopadła do niej i wcisnęła jej jakieś pieniądze.
- Idź i kup mi pączka. Tylko dobrego.- i ponownie zniknęła w gabinecie. McCartney skrzywiła się. Dotarcie do dobrych pączków zajmie jej około pół godziny. Kiedy udało jej się tam dotrzeć była całkiem zadowolona. Nabyła pączki i spacerowym krokiem udała się w kierunku z którego przyszła. Nie minęło wiele czasu jak psycholog zaczęła kląć. Zdała sobie bowiem sprawę z pewnego faktu. Smith nie znosiła jakichkolwiek pączków.
Mówiłam Ci już, że uwielbiam Twój styl pisania?
OdpowiedzUsuńJest taki lekki i taki...nie zawiły, o.
Fajnie, że Daniel się obudził.
Pączki, pączki, pączki everywhere.
Zdążyłam już polubić Suzan. Wydaje mi się być taką miłą kobietą.
A Daniel rzeczywiście potrzebuje wsparcia.
Mam nadzieje, że za jakiś czas przekona się, co do Suzan.
Pozdrawiam~!