2016/06/04

Rozdział 31

 Wybaczcie mi tę nieobecność, proszę. Wena wpełzła gdzieś i nie chciała w ogóle wypełznąć z ukrycia. Nie potrafiłam się zmusić...Przepraszam, że tak długo czekaliście. No i oczywiście mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba^^
...

(Nick)


Jęknął w poduszkę. Nie miał ochoty na nic zwłaszcza po takiej pobudce. To już 13 dni od kiedy budzi go natarczywy dźwięk dzwonka u drzwi wejściowych. raz otworzył na samym początku i bardzo potem tego żałował. Jedyne w tej chwili mądre posunięcie to odczekać z pół godziny i dopiero potem zejść na dół. Z resztą to wypróbowane i działało. Jeśli teraz nie zejdzie to na dole przed drzwiami znajdzie później tylko jakiś pakunek, który i tak wyrzuci bez otwarcia do śmieci. Nie chciał żadnych drogich prezentów od niej i nie obchodziło go ile pieniędzy ojca wydała by to kupić. Chciał żeby Andrea zostawiła go w spokoju i zrozumiała w końcu, że uczuć nie można kupić. Ale ona nie dawała za wygraną. Do tego nie bardzo wiedział jak uzyskać wsparcie. Policja już nie chciała tutaj przyjeżdżać mimo sądowego zakazu jaki był wydany dziewczynie. Po prostu ich interwencje nie dawały żadnych rezultatów. Gdyby tylko miał numer komórki jej ojca to byłoby po sprawie. Cała ta sytuacja sprawiała, że źle sypiał i nie chciało mu się przez to wstawać. Co z kolei zaowocowało falą spóźnień czy to do pracy czy na uczelnie. Po za tym nie tylko on cierpiał przez tę dziewczynę. W ciągu ostatniego tygodnia Daniel wychodził z domu częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Chyba przestał się czuć komfortowo w tym miejscu. Kijowo. Susan by coś wymyśliła. Su...O właśnie może w rzeczach Susan jest jakaś wizytówka. Zwlókł się z łóżka i poczłapał do pustego pokoju opiekunki. Miał nadzieję, że znajdzie tam cokolwiek.


(Daniel - popołudnie po szkole)

Nie miał najmniejszej ochoty wracać do domu. Nie chciał widzieć tej psychopatki, nie chciał słyszeć jej natarczywego pukania czy nieustannego dzwonienia dzwonkiem do drzwi. Telefonu stacjonarnego nie chciał nawet dotykać. Wcale nie chciał siedzieć w pokoju. Wolał wyjść gdziekolwiek. Dlatego teraz jechał do szpitala. Tam będzie miał spokój. Pielęgniarki były tak przyzwyczajone do ich posiadówek w sali Susan że z pewnością nie wyginą go, aż do wieczora. Będzie mógł w końcu psychicznie odpocząć i spokojnie odrobić prace domowe zadanie. Współczuł trochę Nickowi. Student siedział do późna i nie wstał dostateczne wcześnie by bez spostrzeżenia wymknąć się z domu. Cały dzisiejszy dzień wolny pewnie będzie tam tkwił użerając się z ta idiotką. Po drodze na sale personel życzliwie się z nim witał. Jednak w ich oczach było to czego Daniel nie chciał oglądać. Współczucie i litość. Niestety nie mógł im zakazać odczuwać. No i doskonale zdawał sobie sprawę z tego skąd u ludzi takie, a nie inne reakcje. Najpierw jego spotkało nieszczęście i doskonale zdawał sobie sprawę, że tu każdy, albo większość o tym wiedziała. W końcu to byli znajomi Sary i Susan. No właśnie...potem ta napaść. Minęło już półtorej miesiąca...Daniel pokręcił głową jakby chciał by się urwała. Aż zatrzeszczały kości. Nie chciał teraz o tym myśleć. Nie chciał myśleć o nieprzyjemnych sprawach. Wszedł do sali, wziął taboret i jak zwykle usiadł przy łóżku. Chwycił rudowłosą kobietę za dłoń i kciukiem zaczął gładzic jej wierzch. Wzrokiem szukał jakichkolwiek oznak świadomości, ale jak zwykle nic się nie działo. Susan nadal wyglądała na bardzo spokojną i nieprzerwanie spała. Mimo wszystko Daniel chciał jej opowiedzieć co się dzieje. Z resztą nie byłby pierwszy raz kiedy mówił do opiekunki. Wypowiadane głośno słowa pozwalały mu bardziej wierzyć, że Susan się obudzi. Tak więc zaczął opowiadać o tym co go trapi i na co ma nadzieję. Najbardziej drażniła go Andrea, a te frustracje wyładowywał na Nickolasie słownie, choć wiedział, że student też ma dosyć tej dziewuchy. I potem naprawdę mu było przykro kiedy przepraszał. Skarżył się do puki nie zrobiło mu się lepiej, przyjemniej w jakimś stopniu. Bo oczywiście kobieta nie mogła mu odpowiedzieć, a bardzo by chciał żeby coś mu poradziła. Westchnął i zabrał się za lekcje. Zamierzał przesiedzieć tu do wieczora.

(Sara - wieczorem)   

Oparła się o framugę i ze zrezygnowaniem pokręciła głową. Dobrze wiedziała dlaczego chłopak tu siedzi i niestety nic nie mogła na to poradzić. Nie umiała przepędzić tej koszmarnej dziewczyny z życia Nickolasa, a i Daniel który tak niedawno odzyskał spokój znów robił się nerwowy i wycofany. W końcu podeszła do niego i położyła Adkinsowi dłoń na ramieniu wyrywając go z lektury. Był wyraźnie zaskoczony
- Nocna zmiana zaczęła się prawie półtorej godziny temu. Powinieneś wrócić do domu - chłopak przygarbił się. jak bardzo niekomfortowo mógł czuć się w domu skoro markotniał kiedy miał tam wracać? - No już! Nickolas pewnie się martwi.
- Dobrze już idę. Tylko się pożegnam - nachylił się nad kobietą i złożył na jej czole całusa jednocześnie na oślep chwycił dłoń Su w swoją własną i lekko uścisnął. Jej oczy się rozszerzył w niedowierzaniu, a chłopak wyprostował się i spojrzał na nią niepewnie z mieszanka nadziei i strachu.
- Uściśnij jeszcze raz - zrobił jak mu poleciła. Tym razem nie miała wątpliwości. Wyjrzała na korytarz i zawołała pielęgniarkę. Kazała jej iść po doktora Timonsa. Nie zamierzała się stąd ruszać do puki on nie przyjdzie. Daniel był mocno zszokowany i nie powinien zostać sam. Nieustannie gładził kciukiem wiesz dłoni rudowłosej kobiety. Cały kwadrans później zjawił się podsiwiały i łysiejący mężczyzna z dobrotliwym wyrazem twarzy i uprzejmie zapytał co też takiego się stało. 
- Susan poruszyła palcami. Danielu uściśnij jej dłoń jak wcześniej - aż prawie się roześmiała kiedy palce kobiety znowu drgnęły. Mężczyzna mimo tego poprosił kilkukrotnie o powtórzenie gestu. Prawie za każdym razem McCartney reagowała tak samo. Lekarz w końcu uśmiechnął się szeroko i oświadczył.
- Jutro zrobimy jej badania, żeby zobaczyć jak bardzo aktywny jest jej mózg. Bo temu, że Susan się budzi nie można zaprzeczyć - popatrzył na Daniela który już sadowił się na stołku zapewne z zamiarem czuwania - Chłopcze idź do domu. Zanim twoja opiekunka otworzy oczy minie kilka dni. Po za tym dobrze by było gdyby twój bart nie był taki zaskoczony w tym dniu. Musisz iść wypocząć. Możecie razem przyjść jutro. Zmykaj.

(Daniel)  

Głos tego człowieka był taki spokojny, a do tego jego słowa wydawały się szczere, ale dla pewności zerknął na Sarę. Ta z uśmiechem na ustach skinęła mu potakująco głową. Tak więc odetchnął głęboko i raz jeszcze pożegnał się po swojemu z opiekunką i wyszedł. kiedy tylko znalazł się za głównymi drzwiami szpitala puścił się biegiem. Musiał jak najszybciej zanieść tę dobrą nowinę Nickowi   

1 komentarz:

CHCESZ OTRZYMYWAĆ INFORMACJE O NOWYCH NOTKACH BEZPOŚREDNIO PO TYM JAK SIĘ POJAWIĄ? NAPISZ SWÓJ NUMER GG BĄDŹ ADRES MAIL W KOMENTARZU! NA PEWNO O TOBIE NIE ZAPOMNĘ ^^.