2015/06/04

Rozdział 24

(Daniel)

Czuł jak nogi mu miękną ale biegł dalej w kierunku znanego samochodu. Mało nie urwał klamki w drzwiach, ale jakoś udało mu się je otworzyć. Wsiadając uderzył się w głowę. Zaraz obok niego usiadł Nick. Daniel miał w głowie milion pytań i bardzo się zmartwił.kiedy tylko drzwi za starszym chłopakiem zamknęły się z trzaskiem Sara ruszyła.


(Sara)

Podczas krótkiej jazdy do szpitala obserwowała siedzących na tylnym siedzeniu młodzieńców. Obaj okazywali zdenerwowanie. Starszy miętolił skraj koszuli, a młodszy zagryzał nieustannie dolna wargę. Nie miała pojęcia jak choć na chwile wyrwać ich z tego stanu. Odgarnęła włosy za ucho, włączyła kierunkowskaz i zatrzymała się na światłach. Zaczekała aż sygnalizacja się zmieni, skręciła i po raz kolejny zerknęła na chłopców. W zdziwieniu uniosła brew. Każdy z nich patrzył teraz przez "swoją" szybę podpierając zewnętrzny policzek ręką lecz nie to ją zaskoczyło. Chłopcy siedzieli od siebie jak najdalej się dało, a jednocześnie pomiędzy nimi na samym środku kanapy były splecione ze sobą dłonie. Nigdy nawet przez chwilę nie przeszło jej przez głowę, że Daniel mógłby chcieć związać się z jakimkolwiek chłopakiem . A tu proszę. Życie lubiło płatać figle. W sercu zrobiło jej się odrobinę cieplej pomimo tego, że Susan leżała w szpitalu. Nigdy nie gardziła osobami odmiennej orientacji, choć sama nie związałaby się z inną kobietą. Zawsze kiedy w towarzystwie schodziło na takie tematy ona sama ku zdumieniu rozmówców twierdziła - "Miłość nie patrzy na wiek, ani płeć. Każdy zasługuje na kawałek własnego nieba". Dlatego też nie skomentowała togo co się działo. Jechała dalej i zatrzymała się dopiero na szpitalnym parkingu. Było jej niedobrze z nerwów. Kilka minut później wysiadali z windy na 3 piętrze. We wskazanym pokoju jej nie znaleźli. Zmartwieni poszli do pokoju pielęgniarek i tam dowiedzieli się, że Susan zabrano na dodatkowe badania i niedługo powinni ją przywieźć z powrotem. Tak więc musieli poczekać.


(Nickolas)

Przyglądał się Danielowi krążącemu w te i z powrotem po korytarzu. Mamrotał coś pod nosem bez ustanku za to on siedział sztywno z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Sara stała oparta o ścianę z rekami założonymi na piersi. Każdy miał swój własny sposób na wszystko. Kiedy w końcu w  korytarzu zabrzmiał terkot kółek od łóżka szpitalnego część napięcia z nich uszła. Jednakże tylko w niewielkim stopniu. Chciałby móc cofnąć czas o dobę...nie o 2. Nie upić się i zatrzymać Susan w domu, albo pójść z nią. Oglądanie tej dobrej kobiety w takim stanie jemu samemu sprawiało ból. McCartney miała jedna stronę twarzy granatową, a druga zupełnie normalną  z tym że z tamtej strony na oko został nałożony opatrunek. Całą głowę miała w bandażu i Nickolas zastanawiał się czy nie ogolili jej na łyso. Na odkrytych ramionach było kilka sińców, ale nic po za tym. Innych widocznych obrażeni nie widział. Łóżko pchały dwie pielęgniarki,a obok szedł doktor. Mężczyzna na pewno starszy nawet od Sary zatrzymał się obok ordynator. Odciągnął ją na bok i przez kilka minut rozmawiali cicho. Sara wyraźnie się rozluźniła, ale nie uśmiechnęła. Czyli jest kiepsko, ale mogło być znacznie gorzej. Miał nadzieję, że się nie pomylił. W końcu kobieta podeszła do nich.
- Chlopaki...Posłuchajcie...Susan ma kila sińców na całym ciele, 2 złamane żebra, niewielki uraz oka, krwiaka na twarzy ale na całe szczęście kości nie pękły no i chyba najgorszy z tego wszystkiego jest uraz głowy...Nie zagraża jej życiu, ale jest na tyle poważny, że organizm postanowił zastosować mechanizm obronny. Wszelkie badania to potwierdzają... - Sara szybko wytarła oczy wierzchem dłoni - Su wpadła w śpiączkę i nie wiemy kiedy się obudzi - Nickolasowi żołądek zawiązał się w ciasny supeł, spuścił wzrok na swoje dłonie i nie odzywał się przez długie minuty. W końcu jednak wstał z plastykowego krzesełka i podszedł do Daniela. Potrząsnął chłopakiem lekko wyrywając go z zapewne ponurych myśli i spojrzał na Sarę. Prawie nie widać było po niej niepokoju, ale on znał ją już całkiem dobrze i wiedział, że ta sztywna sylwetka i groźna mina to wszystko co będą teraz oglądać w najbliższym czasie na jej twarzy. 
- Możemy do niej iść? - Shmit skinęła im głową. Weszli do wskazanej im wcześniej sali i stanęli wokół łóżka, Daniel niepewnie chwycił dłoń nieprzytomnej kobiety i pogładził ją kciukiem, Nickolas zrobił to samo z drugiej strony.
- Wracaj do nas szybko Su - przełknął rosnącą w gardle gulę - I nie martw się damy sobie radę. Jak wrócisz do domu wszystko będzie na swoim miejscu.    

...

Po cichu liczę na to, że mnie za to nie udusisz Sarabeth M. Mimo wszystko mam nadzieję, że się rozdział podoba. Pozdrawiam wszystkich czytelników tego bloga i życzę miłego oraz słonecznego długiego weekendu.

2 komentarze:

  1. hm... nie pamiętam, za co mam dusić... CHCESZ MIEĆ ZE MNĄ SCENĘ TENTACLES? :D
    Dziękuję, również pozdrawiam, rozdział boski... I ja chcę Suuu ;( Plosę, daj mi Suuuuu ;( Albo daj znowu moje dwie dziewuszki... Florę :3
    Weny :3

    // a za co mam dusić? Do łba przychodzi mi jedynie ta czcionka, gdyż ciężko mi się czyta, ale tak u mnie kiepsko z pamięcią...

    OdpowiedzUsuń
  2. no super potwierdzam tylko czemu tak krótko... przecież mamy długi weekend i mnóstwo czasu.

    OdpowiedzUsuń

CHCESZ OTRZYMYWAĆ INFORMACJE O NOWYCH NOTKACH BEZPOŚREDNIO PO TYM JAK SIĘ POJAWIĄ? NAPISZ SWÓJ NUMER GG BĄDŹ ADRES MAIL W KOMENTARZU! NA PEWNO O TOBIE NIE ZAPOMNĘ ^^.