Chciałam na początek podziękować za te liczne komentarze pod ostatnim postem. Naprawdę bardzo mnie zmotywowały do tworzenia. Aż mi dech w piersi zamarł :/.
Mam jedno pytanie do Was. Czy ktoś wie jak przenieść notatkę z telefonu na komputer? Ten post najpierw napisałam na telu gdzieś tak w pierwszej połowie zeszłego miesiąca, a potem chciałam zgrać i się nie dało. Przepisanie tego na piechotę zajęło mi wieki. Taka wiedza raczej byłaby przydatna, od choćby żebym nie musiała się męczyć, a i Wy mielibyście szybciej rozdział. No tyle. A teraz zapraszam do czytania...
Mam jedno pytanie do Was. Czy ktoś wie jak przenieść notatkę z telefonu na komputer? Ten post najpierw napisałam na telu gdzieś tak w pierwszej połowie zeszłego miesiąca, a potem chciałam zgrać i się nie dało. Przepisanie tego na piechotę zajęło mi wieki. Taka wiedza raczej byłaby przydatna, od choćby żebym nie musiała się męczyć, a i Wy mielibyście szybciej rozdział. No tyle. A teraz zapraszam do czytania...
(Daniel)
Biegł od autobusu do samych drzwi frontowych. Nie została na nim nawet jedna sucha niteczka. Na te ulewę zanosiło się całe przedpołudnie. Deszcz zaczął się kilkanaście minut temu. Zdążył wsiąść do autobusu zanim lunęło. Przekręcił klucz w zamku i otworzywszy drzwi wszedł do środka.
- Jestem - krzyknął ściągając ze stup przemoczone buty jednak nikt mu nie odpowiedział. Najwyraźniej starszego chłopaka nie było w domu. Mógł przecież być u Susan, albo u dziewczyn. W końcu miał jeszcze tydzień urlopu. A propos urlopu...W ciągu jednego tygodnia Nick bardzo się poprawił. Zniknęło rozdrażnienie i cienie pod oczami. Wróciła mu energia i apetyt. Jednak nadal był trochę za chudy. Collins zajmował się w tej chwili tylko chodzeniem na wykłady i ewentualnie prezentacjami czy czymś takim. A resztę czasu przeznaczał w dużej mierze na relaks w ich małym gronie albo krótkie wizyty u Su. Zielonooki przeskakiwał po dwa stopnie byleby znaleźć się jak najszybciej w łazience pod ciepłym strumieniem wody. Musiał się jakoś rozgrzać. Jeśli by zachorował to raczej byłby problem, a tak miał jeszcze szanse by zdusić to w zarodku. Ciepła woda działała także bardzo pozytywnie na jego po napinane mięśnie pleców i ramion. Tak więc kiedy Adkins wyszedł z pod prysznica miał w sobie więcej zapału do kolejnych obowiązków. Owinął biodra ręcznikiem i wyszedł z łazienki. Nie zamierzał paradować po domu nago ani w ręczniku dlatego też poszedł do siebie po coś wygodnego. Nie zapalając światła poszedł do szafki i na oślep próbował wyciągnąć dres. Jednak pamięć go zawiodła i musiał posiłkować się światłem z małej lampki. Pospiesznie zakładał znalezioną odzież, a potem podniósł z podłogi mokry ręcznik i odniósł do łazienki na susznik. Wrócił tylko na chwilę do pokoju po to by zgasić lampkę stojącą na biurku i dopiero zwrócił uwagę na otoczenie. Jego łóżko było rozścielone, a pod kołdrą wyraźnie rysowała się czyjaś skulona sylwetka. Daniel nie miał problemu z odgadnięciem kto się tam kryje. Chwycił za róg przykrycia i odchylił je. Jego domysły się potwierdziły. Tyle, że nie wiedział co ma o tym myśleć. Nickolas leżał na boku z mocno zaciśniętymi oczami kurczowo ściskając poduszkę. Starszy chłopak był wyraźnie przerażony więc Daniel zrobił jedyną rzecz jaka mu w tej chwili przyszła do głowy. Położył się swobodnie obok drugiego chłopaka i zetknął swoje czoło z jego. Czarnooki rozchylił na moment powieki by zacisnąć je szybciej niż je otwierał kiedy na zewnątrz błysnęło i zagrzmiało. Burza była nad nimi. Daniel przysunął się jeszcze bliżej do drugiego ciała i objął Nicolasa. Nigdy by nie wpadł na to, że jego chłopak boi się burzy.
Ściskał w dłoniach kubek z ciepłą jeszcze herbatą i nie spuszczał wzroku z podstawki która leżała obok naczynia. Chwile później obok pojawił się talerz z ciastkami. Odsunął go od siebie tak daleko jak tylko pozwalał na to kuchenny stół. Jego żołądek urządzał właśnie rewolucję i przełknięcie choćby kawałka tych ciastek skończyło by się nie najlepiej. W końcu Daniel usiadł również z kubkiem i zapadła cisza. Kilka chwil później sam ją przerwał.
- Jakieś 7 czy może już 8 lat temu...- przełknął ślinę - w taką burzę wracaliśmy samochodem z kina na drugim końcu miasta. Ja, tata, mama i Bily Pojechaliśmy tam nie na seans, ale dlatego, że chciałem przeprosić kumpla. Oczywiście pogodziliśmy się i udało nam się namówić rodziców Bila by pozwolili mu jechać z nami. Tata zawsze jeździł spokojnie i nie baliśmy się tej ulewy. Jakieś dwie przecznice od domu były światła. Zmieniły się na czerwone i stanęliśmy. A chwile potem usłyszałem pisk opon i ryk klaksonu. To wszystko co z w tedy pamiętam - zamilkł na moment - Obudziłem się w szpitalu, tym samym w którym i ty leżałeś. Nie bardzo wiedziałem co się stało i przez pierwsze kilka dni nie dociekałem. Ale kiedy w końcu zapytałem... Przyszła do mnie moja doktor razem z psycholog i zaczęły mi wyjaśniać. Nie bardzo chciałem...mogłem...uwierzyć, że uderzyła w nas naczepa ciężarówki. Siła uderzenia była tak duża, że cały przód auta praktycznie zgniotło na płasko. Gdyby kierowca zdołał jakoś wyprostować ten zestaw...ale nie mógł. Ja wyszedłem z tego z wstrząsem mózgu, kilkoma zadrapaniami i złamaniem ręki z przemieszczeniem kości i pękniętym piszczelem. Bil do tej pory jeździ na wózku bo musieli mu amputować obie nogi. Nie widziałem go od dnia wypadku, nie mogłem go nawet odwiedzić. Cały czas pilnował go ojciec. Nie pozwolił mi, bo to prze ze mnie chłopak stracił nogi. Ale to nie była moja wina...- zwilżył wargi językiem - ...moi rodzice...nie mieli szans...żadnych szans - zamilkł na dłuższą chwilę - Wiem, że to nie była moja wina, ani moich rodziców i kierowcy tamtej ciężarówki jak się okazało też nie. Szef tego gościa robił jakieś przekręty i miał kontakty ze światem przestępczym czy coś...Nie ważne - machnął ręką - to nikomu nie przywróci zdrowia ani życia. I raczej nie sprawi, że przestanę się bać burz z piorunami - zacisnął mocno pięści i spuścił wzrok na blat stołu - Zawsze w tedy paraliżuje mnie strach i nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Gdybym dzisiaj nie zauważył wcześniej, że nadciąga prawdopodobnie znalazłbyś mnie albo w kuchni albo w łazience. Jakbym się nie schował chyba umarłbym ze strachu - parsknął - Nie no! To jest niedorzeczne! Śmieszne! Chłopak w moim wieku i żeby bał się deszczyku z fleszem
- Ale to nie jest zabawne. Każdy ma swoje demony - Daniel chwycił jego nadal zaciśniętą w pięść dłoń i uściskał. To były ostatnie słowa jakie tego dnia padły w murach tego domu. Siedzieli jeszcze przez jakiś czas razem, a potem przyszykowali się do snu i każdy poszedł do siebie by odpocząć.
(Nickolas - późnym wieczorem)
Ściskał w dłoniach kubek z ciepłą jeszcze herbatą i nie spuszczał wzroku z podstawki która leżała obok naczynia. Chwile później obok pojawił się talerz z ciastkami. Odsunął go od siebie tak daleko jak tylko pozwalał na to kuchenny stół. Jego żołądek urządzał właśnie rewolucję i przełknięcie choćby kawałka tych ciastek skończyło by się nie najlepiej. W końcu Daniel usiadł również z kubkiem i zapadła cisza. Kilka chwil później sam ją przerwał.
- Jakieś 7 czy może już 8 lat temu...- przełknął ślinę - w taką burzę wracaliśmy samochodem z kina na drugim końcu miasta. Ja, tata, mama i Bily Pojechaliśmy tam nie na seans, ale dlatego, że chciałem przeprosić kumpla. Oczywiście pogodziliśmy się i udało nam się namówić rodziców Bila by pozwolili mu jechać z nami. Tata zawsze jeździł spokojnie i nie baliśmy się tej ulewy. Jakieś dwie przecznice od domu były światła. Zmieniły się na czerwone i stanęliśmy. A chwile potem usłyszałem pisk opon i ryk klaksonu. To wszystko co z w tedy pamiętam - zamilkł na moment - Obudziłem się w szpitalu, tym samym w którym i ty leżałeś. Nie bardzo wiedziałem co się stało i przez pierwsze kilka dni nie dociekałem. Ale kiedy w końcu zapytałem... Przyszła do mnie moja doktor razem z psycholog i zaczęły mi wyjaśniać. Nie bardzo chciałem...mogłem...uwierzyć, że uderzyła w nas naczepa ciężarówki. Siła uderzenia była tak duża, że cały przód auta praktycznie zgniotło na płasko. Gdyby kierowca zdołał jakoś wyprostować ten zestaw...ale nie mógł. Ja wyszedłem z tego z wstrząsem mózgu, kilkoma zadrapaniami i złamaniem ręki z przemieszczeniem kości i pękniętym piszczelem. Bil do tej pory jeździ na wózku bo musieli mu amputować obie nogi. Nie widziałem go od dnia wypadku, nie mogłem go nawet odwiedzić. Cały czas pilnował go ojciec. Nie pozwolił mi, bo to prze ze mnie chłopak stracił nogi. Ale to nie była moja wina...- zwilżył wargi językiem - ...moi rodzice...nie mieli szans...żadnych szans - zamilkł na dłuższą chwilę - Wiem, że to nie była moja wina, ani moich rodziców i kierowcy tamtej ciężarówki jak się okazało też nie. Szef tego gościa robił jakieś przekręty i miał kontakty ze światem przestępczym czy coś...Nie ważne - machnął ręką - to nikomu nie przywróci zdrowia ani życia. I raczej nie sprawi, że przestanę się bać burz z piorunami - zacisnął mocno pięści i spuścił wzrok na blat stołu - Zawsze w tedy paraliżuje mnie strach i nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Gdybym dzisiaj nie zauważył wcześniej, że nadciąga prawdopodobnie znalazłbyś mnie albo w kuchni albo w łazience. Jakbym się nie schował chyba umarłbym ze strachu - parsknął - Nie no! To jest niedorzeczne! Śmieszne! Chłopak w moim wieku i żeby bał się deszczyku z fleszem
- Ale to nie jest zabawne. Każdy ma swoje demony - Daniel chwycił jego nadal zaciśniętą w pięść dłoń i uściskał. To były ostatnie słowa jakie tego dnia padły w murach tego domu. Siedzieli jeszcze przez jakiś czas razem, a potem przyszykowali się do snu i każdy poszedł do siebie by odpocząć.
(Daniel)
Przekręcił się po raz kolejny z boku na bok. Zupełnie nie mógł zasnąć. Próbował na plecach, na lewym boku, na prawym boki i na brzuchu. To przykrywał się to odkrywał. W końcu usiadł i wypuścił powietrze z płuc, a potem wziął głęboki wdech. Wstał i zszedł na duł po drodze zaglądając do pokoju Nicka. Chłopak spał spokojnym mocnym snem człowieka sprawiedliwego. Zielonooki znalazł się w kuchni i od razu zaczął przeszukiwać szuflady. W marę jak robiło się ich coraz mniej jego frustracja przybierała na sile. Sukał konkretnej rzeczy i nie mógł jej znaleźć. Najbardziej denerwujący był fakt, że ten przedmiot ostatnimi dniami często miał w rękach. Otwierał z nadzieją ostania szufladę, ale i tam nie znalazł. Usiadł na krześle i odchylił się lekko na nim. Przesuwał wzrokiem po szafkach i w tedy sobie przypomniał. Z uśmiechem na ustach przeszedł do salonu i w komodzie dopadł zdobycz. Pogładził czarno srebrny plastik i wrócił na górę. Teraz kiedy jego niepokój opadł mógł spokojnie zasnąć.
Zwlekł się z łóżka z dużym oporem. Chyba się trochę rozleniwił przez te 11 dni urlopu, jednak bez wątpienia czuł się lepiej. zszedł na dół z zamiarem wypicia kawy i przystanął w wejściu do kuchni. Coś mu nie pasowało. nie potrafił tylko tego w pierwszej chwili sprecyzować. Wyciągnął swój ulubiony kubek, nasypał do niego kawy i włączył czajnik. Kilka minut później skąpą zawartość naczynia zalał wrzątkiem i nakrył spodkiem. Kiedy płyn się zaparzył chłopak usiadł przy stole i od razu to dostrzegł. Przedmiot który ostatnimi czasy wielokrotnie przewijał im się przez ręce i cały czas zawadzał. Srebrno - czarny walkman firmy Sony stał sobie najzwyczajniej w świecie teraz w pełnym świetle dnia. Jednak z jakichś przyczyn tak spokojnie stojąc sobie wywoływał niepokój. Spod podstawy urządzenia wystawał kawałek papieru. Na wierzchu było wypisane jego imię, a na odwrocie "Proszę wysłuchaj nagrania do końca." Po kręgosłupie przebiegł mu dreszcz. To nagranie na pewno mu się nie spodoba. Jednak przysunął sobie bliżej walkmana i zdecydowanie nacisnął "play". Po pomieszczeniu rozszedł się niepewny głos Daniela.
"Dzień dobry. Założę się, że niedawno wstałeś i pijesz kawę. Jeśli odważyłem się to zostawić na kuchennym stole to znaczy, że na bank nie ma mnie w domu, ale też nie jestem w szkole. Nie poszedłem sam. Pani Sara dotrzymuje mi teraz towarzystwa. Mam nadzieję, że dam radę...Postaram się...Bardzo bym chciał żeby już było po wszystkim...No bo widzisz...dzisiaj na godzinę 11:00 wyznaczono termin kolejnego przesłuchania...Na poprzednie nie poszedłem. Nie dałem rady i nie czułem się w ogóle gotowy. Ostatnio zrozumiałem, że nigdy tak naprawdę nie będę gotowy, by o tym swobodnie opowiadać...jednak...jeśli złoże zeznania to...mam taką nadzieję będzie mi lżej i chociaż to będę miał z głowy...A reszta jakoś się ułoży. Chciałbym żebyś wysłuchał taśmy do końca. Dobrze by było gdyby obok były dziewczyny. No i mam też prośbę. Poczekaj na mnie w domu, ale tylko w tedy jeśli nadal będziesz mnie chciał...jeśli nie będziesz się mną brzydził... - głos na taśmie ucichł na chwile - W tedy możesz na mnie nie czekać. No dobra... miejmy to już za sobą..."
Nickolas wysłuchał każdego drżącego emocjami słowa ściskając w dłoniach kubek. Kiedy nagranie dobiegło końca chłopak bardzo żałował, że nie było z nim dziewczyn, bo bardzo by mu się przydało ich towarzystwo. Przeszedł do salonu i usiadł na kanapie. Przetarł twarz dłoniom i podniusł telefon ze stolika. Napisał sms do Flo i czekał. Zarówno na nią jak i na zielonookiego, który właśnie przechodził po raz kolejny przez własne piekło. Tylko tyle mógł teraz zrobić...a może aż tyle.
(Nickolas - kilka dni później)
Zwlekł się z łóżka z dużym oporem. Chyba się trochę rozleniwił przez te 11 dni urlopu, jednak bez wątpienia czuł się lepiej. zszedł na dół z zamiarem wypicia kawy i przystanął w wejściu do kuchni. Coś mu nie pasowało. nie potrafił tylko tego w pierwszej chwili sprecyzować. Wyciągnął swój ulubiony kubek, nasypał do niego kawy i włączył czajnik. Kilka minut później skąpą zawartość naczynia zalał wrzątkiem i nakrył spodkiem. Kiedy płyn się zaparzył chłopak usiadł przy stole i od razu to dostrzegł. Przedmiot który ostatnimi czasy wielokrotnie przewijał im się przez ręce i cały czas zawadzał. Srebrno - czarny walkman firmy Sony stał sobie najzwyczajniej w świecie teraz w pełnym świetle dnia. Jednak z jakichś przyczyn tak spokojnie stojąc sobie wywoływał niepokój. Spod podstawy urządzenia wystawał kawałek papieru. Na wierzchu było wypisane jego imię, a na odwrocie "Proszę wysłuchaj nagrania do końca." Po kręgosłupie przebiegł mu dreszcz. To nagranie na pewno mu się nie spodoba. Jednak przysunął sobie bliżej walkmana i zdecydowanie nacisnął "play". Po pomieszczeniu rozszedł się niepewny głos Daniela.
"Dzień dobry. Założę się, że niedawno wstałeś i pijesz kawę. Jeśli odważyłem się to zostawić na kuchennym stole to znaczy, że na bank nie ma mnie w domu, ale też nie jestem w szkole. Nie poszedłem sam. Pani Sara dotrzymuje mi teraz towarzystwa. Mam nadzieję, że dam radę...Postaram się...Bardzo bym chciał żeby już było po wszystkim...No bo widzisz...dzisiaj na godzinę 11:00 wyznaczono termin kolejnego przesłuchania...Na poprzednie nie poszedłem. Nie dałem rady i nie czułem się w ogóle gotowy. Ostatnio zrozumiałem, że nigdy tak naprawdę nie będę gotowy, by o tym swobodnie opowiadać...jednak...jeśli złoże zeznania to...mam taką nadzieję będzie mi lżej i chociaż to będę miał z głowy...A reszta jakoś się ułoży. Chciałbym żebyś wysłuchał taśmy do końca. Dobrze by było gdyby obok były dziewczyny. No i mam też prośbę. Poczekaj na mnie w domu, ale tylko w tedy jeśli nadal będziesz mnie chciał...jeśli nie będziesz się mną brzydził... - głos na taśmie ucichł na chwile - W tedy możesz na mnie nie czekać. No dobra... miejmy to już za sobą..."
Nickolas wysłuchał każdego drżącego emocjami słowa ściskając w dłoniach kubek. Kiedy nagranie dobiegło końca chłopak bardzo żałował, że nie było z nim dziewczyn, bo bardzo by mu się przydało ich towarzystwo. Przeszedł do salonu i usiadł na kanapie. Przetarł twarz dłoniom i podniusł telefon ze stolika. Napisał sms do Flo i czekał. Zarówno na nią jak i na zielonookiego, który właśnie przechodził po raz kolejny przez własne piekło. Tylko tyle mógł teraz zrobić...a może aż tyle.
(Flora)
"Przyjdź. To pilne" te trzy słowa wzbudziły jej niepokój. bardzo szybko zbiegła po schodach i w biegu zakładała kurtkę i buty. Dystans który dzielił ich domy pokonała sprintem. Wpadała do domu przyjaciela bez pukania odzież wierzchnią ściągając w pośpiechu i zostawiając gdzie popadnie. Siedział w salonie i wpatrywał się w walkmana. Na twarzy miał jakiś bliżej nieokreślony grymas. Coś nim porządnie wstrząsnęło Usiadła obok i położyła dłoń na ramieniu i chyba to podziałało na studenta jak kubeł zimnej wody. Strząsnął jej rękę i podbródkiem wskazał srebrno - czarny odtwarzacz.
- Daniel właśnie jest w sądzie i składa zeznania - nacisnął jedne z szarych przycisków i kieszeń się otworzyła. Nickolas wyjął z niej kasetę i jej dał - Odsłuchaj tego w domu. Tylko z Alex. Dobra. - kiwnęła głową - No dobra, zrobię nam herbaty z sokiem - podniósł się i poszedł do kuchni, a ona zerknęła na taśmę. Jej oryginalny tytuł głosił "Medytacja - droga spokoju".
(Daniel - pożnie popołudnie)
Kiedy odpinał pas w samochodzie Sary marzył już tylko o tym żeby się położyć. Ten dzień był naprawdę ciężki. Wszystko było o wiele trudniejsze niż myślał. Przede wszystkim na początku było mu trudno nie tylko dlatego, że te wspomnienia były okropne. Nadal miał w pamięci poprzednie przesłuchanie. No i to, że nie znał żadnej z tych osób też robiło swoje. Nagranie się na kasecie było o wiele łatwiejsze. Na szczęście miał to wszystko już za sobą. No i wyrok dostał od razu do ręki. Wysiadł i wyciągnął z kieszeni klucze od domu i włożył je w zamek. Ku jego zaskoczeniu drzwi były otwarte, a nie tego się spodziewał. Z chwilą gdy przekroczył próg domu widok przesłonił mu jakiś materiał i ktoś ciasno oplótł go ramionami wyciskając zeń powietrze. Po chwili uścisk zelżał i w uchu usłyszał znajomy głos
- Nigdy, ale to przenigdy nie myśl, że mógłbym się ciebie brzydzić. Rozumiesz! - przełknął rosnącą w gardle gule i przylgnął do drugiego ciała. Nie potrafił się odezwać z nadmiaru emocji. Oddał uścisk może nie z taką siłą, ale chyba wystarczająco. Teraz już nic więcej nie było mu trzeba.
(Sara)
Stała oparta o framugę i obserwowała wszystko w ciszy. Kącik jej ust mimowolnie unosił się w górę choć bardzo starała się zachować obojętny wyraz twarzy. Daniel zrobił susa na przód, a Nick pokazał, że traktuje ich związek bardzo poważnie. Susan byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw. Oczywiście gdyby w końcu zdała sobie z nich sprawę. Bardzo jej tu brakowało.