Z góry przepraszam za literówki i ortografy. Od jakiegoś czasu Mozilla nie poprawia mi błędów. Nie mam pojęcia jak to naprawić. No i sor za mało ciekawy rozdział, a teraz CZYTAJCIE !
(Susan)
Bardzo rzadko ostatnio wstawała o tak wczesnej porze. Na cyferblacie kuchennego zegara była 7. Włączyła ekspres do kawy. Czarny napitek był jej własnym małym uzależnieniem. Nie potrafiła funkcjonować w ciągu dnia w pełni sprawnie jeśli nie wypiła choć jednej kawy. Kilka minut później z kubkiem pełnym kofeiny udała się do salonu na kanapę i włączyła telewizor. Obejrzała serwis informacyjny, pogodę i sport. Następne położyła się na kanapie i posłuchała trochę paplaniny polityków, by w końcu przełączyć na MTV. To był bardzo spokojny poranek. W końcu podniosła się poszła do siebie - czas zajrzeć do szafy. Kiedy ją otworzyła na jej twarzy zagościł przyjemny uśmieszek. Sięgnęła do jej wnętrza i z bezładnego kłębowiska wyciągnęła to co chciała. W brew wszystkiemu nie było to trudne. Jedyna osoba która objawiała niewielkie zainteresowanie bałaganem pojawiła się dość niedawno w ich życiu. Daniel po tamtej rozmowie nie starał się już wszystkiego sprzątać na wysoki połysk i ostatnio nawet odkryła w jego szafce lekki nieporządek. Czas w końcu ruszyć po zakupy na dzisiejszy dzień i w ogóle jakiekolwiek zapasy. Lodówka świeciła pustkami. No, a potem wybierze się do biblioteki.
(Nickolas)
A jednak nie obudził się ostatni tak jak jeszcze w nocy zakładał. Przekonał się o tym kiedy przeszedł się po domu. W kuchni zastał tylko nierozpakowane sprawunki, a w jego pokoju zakopany po uszy pod kocem nadal spał Daniel. Trzeba by go jakoś obudzić. Może właśnie śniadaniem. Tylko co on najbardziej lubi jeść? Zaczął zaglądać do stojących na blacie toreb. Znalazł swoje śniadanie. Zimne mleko i płatki kukurydziane. Mymmm. Chwile później znalazł tez pomysł na śniadanie dla młodego. Calutki słoiczek po brzegi wypełniony czekoladowo - orzechowym kremem. Kiedy w domu mazidło pojawiło się po raz pierwszy młodszy chłopak niepostrzeżenie starał się je wykraść tylko dla siebie. I gdyby nie musiał iść po niego na górę to nawet by mu się to udało. Zastał go w tedy z całym słoiczkiem w jednej ręce, łyżeczką w drugiej i książką na kolanach. Tak to powinno być dobre.
(Daniel)
Ktoś ściągnął z niego koc.
- Nieee. Nie chcę - wtulił twarz w poduszkę - Idź sobie kimkolwiek jesteś i zostaw mnie w spokoju. Zły duchu precz z mojego pokoju - rozległ się śmiech Nikolasa
- Mogę się zgodzić na stwierdzenie zły duch, ale u siebie nie jesteś
- Nie ściemniaj
- Ja nie ściemniam. Nie masz w pokoju zielonych ścian i gitary. Nie miałem jak cię wnieść do pokoju, bo zamknąłeś drzwi. Znalazłem cie na kanapie w salonie. - teraz to już musiał oderwać głowę od poduszki. Faktycznie zasnął w salonie i nie znajdował się w nim teraz, ani we własnym pokoju. Z dość głupią miną usiadł na posłaniu.
- Przepraszam
- Za co takiego?
- Ja ...
- Nie wiesz za co przepraszać. Nie dziwie ci się, bo powodów nie masz. To ja powonieniem przepraszać - Daniel zastanawiał się o co może chodzić w tej chwili starszemu chłopakowi - Przepraszam cię za moje zachowanie ostatnimi czasy. Byłem nie fair. To nie była twoja wina tylko moja. Miałem trochę rzeczy do przemyślenia i zrobiło się nieprzyjemnie. A w geście pojednania przyniosłem kanapki - Nicolas mówił serio, z poważną mina i faktycznie miał te kanapki o których wspomniał. Najwyraźniej bardzo go to męczyło.
- Dobra - wziął kromkę w rękę - ale ty jesz te 3 duże
- Nie. Zgodzę się na te 2 - pokazał jedna średnią i jedna małą
- To za dużo. Nie zmieszczą mi się. Nie dam rady zjeść obiadu - Collins obrzucił go nieprzychylnym spojrzeniem po czym zabrał się za jedzenie.
- Mogę się zgodzić na stwierdzenie zły duch, ale u siebie nie jesteś
- Nie ściemniaj
- Ja nie ściemniam. Nie masz w pokoju zielonych ścian i gitary. Nie miałem jak cię wnieść do pokoju, bo zamknąłeś drzwi. Znalazłem cie na kanapie w salonie. - teraz to już musiał oderwać głowę od poduszki. Faktycznie zasnął w salonie i nie znajdował się w nim teraz, ani we własnym pokoju. Z dość głupią miną usiadł na posłaniu.
- Przepraszam
- Za co takiego?
- Ja ...
- Nie wiesz za co przepraszać. Nie dziwie ci się, bo powodów nie masz. To ja powonieniem przepraszać - Daniel zastanawiał się o co może chodzić w tej chwili starszemu chłopakowi - Przepraszam cię za moje zachowanie ostatnimi czasy. Byłem nie fair. To nie była twoja wina tylko moja. Miałem trochę rzeczy do przemyślenia i zrobiło się nieprzyjemnie. A w geście pojednania przyniosłem kanapki - Nicolas mówił serio, z poważną mina i faktycznie miał te kanapki o których wspomniał. Najwyraźniej bardzo go to męczyło.
- Dobra - wziął kromkę w rękę - ale ty jesz te 3 duże
- Nie. Zgodzę się na te 2 - pokazał jedna średnią i jedna małą
- To za dużo. Nie zmieszczą mi się. Nie dam rady zjeść obiadu - Collins obrzucił go nieprzychylnym spojrzeniem po czym zabrał się za jedzenie.
(Susan)
Była jakaś taka zmęczona. Zakupy był całkiem przyjemne, za to wypad do biblioteki był męczący. Nigdy nie wiedziała co ma ochotę przeczytać. Nicolas prawie nigdy nic nie wypożyczał, a Daniel w końcu nie zrobił jej listy pożądanych pozycji. Tak więc utknęła jak zwykle szukając czegoś dla siebie. Co raz dłużej jej schodziło nad taką blachą sprawą jak wybór książki. A tymczasem chłopcy pewnie czekali w domu na jej powrót. Musieli być głodni. Pora obiadu już dawno minęła. Weszła do domu z cichym ehh. Zsunęła buty i zostawiła je w przedpokoju.
- Chłopaki już jestem - niespełna minutę później obaj wypadli jak burza z za zakrętu. Najwyraźniej ścigali się z kuchni. Towarzyszył temu głośny śmiech. Wszelkie nieporozumienia zniknęły. Kiedy opanowali się trochę Daniel poszedł na górę nadal cicho chichocząc, a Nickolas zaprowadził ją do kuchni i postawił wielki talerz spagetti, po czym również umknął jej z widoku. Coś wisiało w powietrzu.
(kilka dni później - Nickolas)
To naprawdę było niesamowite. W głowie mu się nie mieściło, że to wszystko, aż tyle trwa. Daniel jakąś godzinę temu zamknął się we własnym pokoju i ani myślał z niego wyjść. Zbierali się na krótki spacer, a konkretnie w odwiedziny do mieszkającej na tej samej ulicy Flo. To było tylko siedem domów. Tak myślał. Dla Daniela to musiało być wiele kilometrów. Dziewczyna zaprosiła ich do siebie już dawno. To było spotkanie ustalone specjalnie z dużym wyprzedzeniem ze względu na najmłodszego członka ich grupy. Faktycznie Nickolas namawiał go dość długo. Wyglądało jednak na to, że Daniel tego wyjścia psychicznie nie zniesie. Kręcąc głową ze zrezygnowaniem zszedł na dół. Susan czekała na wieści. Oboje już próbowali.
- Większa siła przebicia, co? - ten komentarz był pełen ironii - Nie da rady. Nie wyjdzie z pokoju. Zaraz zadzwonię do Flory i powiem że nie przyjdziemy.
- Nie możesz tego zrobić!
- A co twoim zdaniem mam?
- Wymyślisz coś. On musi w końcu wyjść z domu.
- Tylko jak widzisz nie ma do tego chęci najmniejszej - powiedział kwaśno
- Jeśli mu teraz odpuścimy to zawsze będzie się bał. Zawsze będzie uciekał. I nigdy nie będzie lepiej - niestety jego opiekunka miała rację czego wcale nie chciał jej przyznać.
- Zadzwonię...
- NIE!!
- ...po Flo razem go jakoś przekonamy. Spróbujemy. Może ona do niego dotrze.