Witam. Tak jak obiecałam wracam i od teraz już przerw nie będzie. Przynajmniej w najbliższym czasie:) A teraz już nie przedłużając zapraszam do lektury kolejnego rozdziału.
(Daniel)
(Daniel)
Bolą mnie włosy pomyślał. Chwilę zajęło mu stwierdzenie, że ta myśl jest zupełnie absurdalna. Włosy nie mogły boleć, ponieważ nie miały zakończeń nerwowych. Nie zmieniało to jednak faktu, że właśnie tak czuł. Kolejne kilka minut docierało do jego świadomości, że jednak żyje. Po prostu śmierć nie mogła być tak bolesna. W raz z upływającym czasem był coraz bardziej przytomny, coraz więcej bodźców odbierał a nawet potrafił umiejscowić ból. Nie bolało go nic w okolicy głowy i szyi, natomiast czuł tępy ból w dolnej partii ciała, bolał go nadgarstek prawej ręki i pamiętał dlaczego. Zupełnie jednak nie potrafił wytłumaczyć sobie dlaczego lewą rękę ma zupełnie zdrętwiałą i taką ciężką. Powoli rozchylił powieki. W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok. Nadal był w szpitalu i to raczej nie było zaskoczeniem. Poruszył palcami lewej reki i z ulgą stwierdził, że są w pełni sprawne, tylko dlaczego cała reszta była niezdatna do ruchu. Przecież jej nie złamał...pamiętałby przecież. Chyba? Podniesienie głowy z poduszki okazało się nie lada wyczynem. Tego co zobaczył po dokonaniu tej z pozoru łatwej czynności po prostu się nie spodziewał. Na brzegu łóżka po jego lewej stronie spała pielęgniarka. I to ona sprawiła że cała lewa ręka była tak ciężka i cała zdrętwiała. Kobieta zwyczajnie użyła jej jak poduszki. Co więcej Daniel już zdążył wyciągnąć wnioski patrząc na nią. Na pewno czuwała przy nim i martwiła się. Z miejsca poczuł się bardzo głupio. Sprawił jej kłopot i nie tylko jej. Personelowi szpitala zapewne też. Był beznadziejny. Nie, nie nie! Tak nie wolno myśleć. Przez to narobiłem innym problemów. Postanowił się czymś zająć. Jedyną rzeczą jaka mógł teraz zrobić to się rozejrzeć. Po dokładnym "rozeznaniu w terenie" okazało się, że sala w której się obudził nie jest tą sama. Ta była o wiele mniejsza i bardziej przytulna. Zaczynał go boleć kark od takiego trzymania głowy w górze więc ponownie ją położył na poduszce. Z braku lepszego zajęcia postanowił jeszcze pospać. Jednak już kilka chwil później zrozumiał, że jeśli nie uwolni reki od ciężaru to nie zaśnie. Ledwo jednak poruszył ręką, a kobieta poderwała się do pozycji siedzącej. Powiodła nieprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu , by w końcu zatrzymać spojrzenie na nim. Oprzytomniała w ułamku sekundy. Założyła nerwowo kosmyk włosów za ucho po czym wstała i z drugiego końca pokoju przyniosła szklankę i dzbanek z wodą. Dopiero gdy zobaczył płyn uświadomił sobie jak bardzo che mu się pić. Pielęgniarka pomogła mu się uporać z pragnieniem, a potem zaczęła doprowadzać się do ładu. Poprawiła bluzkę i fartuch, palcami przeczesała włosy, a potem z ziemi podniosła identyfikator. Plastykowy prostokącik poinformował go, że siedząca przed nim kobieta nazywa się Susan McCartney i jest psychologiem. Wcześniejsze poczucie winy rozwiało się jak dym i zostało zastąpione gorzkim rozczarowaniem. Kobieta uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Miał ochotę powiedzieć jej żeby przestała to robić, ale nie posiadał sił do konwersacji. Terapeutka zaczęła mówić, a on tylko udawał, że słucha,. Żal do świata i losu rozrastał się w tępię ekspresowym. Wszyscy chcieli tylko pieniędzy i tak kobieta również. Świat ranił go co krok pogłębiając istniejące już rany. Dlaczego nie mógł umrzeć wtedy w spokoju. Byłoby łatwiej dla niego i dla świata.
(Susan)
Chłopak słuchał, a może tylko udawał. Nie patrzył jej w oczy i miętosił w dłoniach róg kołdry. Spodziewała się tego, że będzie słuchał lub ignorował ją. Potrzebował czasu, by się pozbierać. Miała nadzieję, że Daniel znajdzie w sobie siłę do pokonania demonów, które go nękały. Chciała być mu podporą jednak najpierw nastolatek musiał się choć trochę otworzyć, dopuścić do swojego zamkniętego świata. Chciała by obecny podopieczny jej zaufał. Na wszystko jednak trzeba będzie czekać.